• Ostatnia modyfikacja artykułu:6 godzin temu

Tajwańska firma TSMC, została oskarżona o dyskryminację w zatrudnieniu przez obecnych i byłych pracowników. W dodatku mają mocne argumenty.

Pisaliśmy jakiś czas temu o tym, że TSMC nie radzi sobie z amerykańską kulturą pracy. Próbują po prostu przenieść standardy z Tajwanu do USA. Tylko Amerykanin nie lubi mieć 6-dniowego tygodnia pracy po 12 godzin. Nic zatem dziwnego, że pozew, który wpłynął w sierpniu tego roku, zarzuca firmie faworyzowanie obywateli Tajwanu kosztem amerykańskich pracowników oraz wywieranie presji na zatrudnionych w USA.

Inicjatorką pozwu jest, dyrektorka ds. pozyskiwania talentów w TSMC. Twierdzi ona, że działania działu HR stworzyły atmosferę, w której osoby niebędące Azjatami ani obywatelami Tajwanu były poddawane surowszym zasadom w porównaniu z ich azjatyckimi współpracownikami.

W pozwie opisano m.in. praktykę przesyłania przez tajwański dział HR aplikacji kandydatów zweryfikowanych pod kątem pracy w USA. Amerykański oddział firmy miał zatrudniać te osoby bez dalszych pytań, nawet w sytuacji braku wolnych stanowisk. Pojawiają się także zarzuty, że w wymaganiach na określone stanowiska często umieszczano znajomość języka mandaryńskiego, mimo że w wielu przypadkach nie była ona konieczna do pracy.

To drugie to system znany z naszego własnego podwórka. Często widzimy oferty wymagające specjalistycznej wiedzy i języka obcego, oferujące w zamian minimalną pensję. Dopiero bowiem kiedy nie zgłosi się żaden Polak, pracodawca może szukać pracownika za granicą i pomóc mu w emigracji.

Oczywiście, TSMC zapewniło, że zatrudnianie i awansowanie odbywa się w oparciu o kompetencje. Czyli bez względu na płeć, religię, rasę czy narodowość.

Zobacz też:
Huawei chce podkupywać pracowników od TSMC
OFF Radio Kraków zastępuje dziennikarzy sztuczną inteligencją
Intel rozpoczyna grupowe zwolnienia w Gdańsku

Oceń ten post