Jeśli szukamy niedrogich słuchawek, które pozwolą nam wejść w świat lepszego brzmienia bez wydawania fortuny, Havit Space S1 wyglądają naprawdę zachęcająco. Kosztują około 250 zł, więc plasują się w segmencie przyjaznym dla osób zaczynających przygodę z sensownym audio. Czyli takich, które chcą spróbować czegoś więcej niż podstawowe modele z marketu, ale jednocześnie nie planują inwestować w sprzęt klasy premium. Ergonomiczna konstrukcja, duża bateria i adaptacyjne ANC. Już na papierze wygląda to jak propozycja, która może zaskoczyć w swojej klasie.
Design? No, lekko inspirowany, ale bez przesady. Co trudno przeoczyć – lekko nawiązują do charakterystycznej estetyki Apple AirPods Max. To jednak raczej delikatna inspiracja niż wierne kopiowanie. Widać podobną bryłę i minimalistyczny styl, ale całość ma własny charakter, nieco bardziej futurystyczny, z przełącznikiem przy prawej słuchawce. Co ciekawe, w zestawie od razu mamy sztywny futerał – coś czego nie spodziewałbym się w tym zakresie cenowym. Bardzo miły dodatek, ułatwiający podróżowanie ze słuchawkami.

Całość, moim zdaniem, jest naprawdę solidnie wykonana. Pałąk jest z twardego metalu, dzięki czemu nie wygląda na element, który miałby się szybko wyrobić czy złamać przy intensywnym użytkowaniu. Plastikowe części też robią bardzo dobre wrażenie – są sztywne, dobrze spasowane i nie zdradzają absolutnie taniego charakteru. Do tego obicie pałąka to sztuczna skóra o przyjemnej fakturze. Jak dla mnie bajka. Szczególnie za 250 zł. Zobaczmy jednak jak to gra.
Havit Space S1 – jak to gra?

Brzmienie Havit Space S1 robi naprawdę dobre pierwsze wrażenie, zwłaszcza jak na słuchawki z segmentu jakby nie patrzeć entry-level. Zacząłem od kawałka, który zwykle traktuję jak papierek lakmusowy – Anesthetize zespołu Porcupine Tree. Tutaj wszystkie partie były wyraźnie słyszalne, a dźwięk był selektywny i przyjemny dla ucha. Instrumenty nie zlewały się ze sobą, a wokale i detale w tle były dobrze oddzielone. Naprawdę fajnie to wszystko wypadało i gdybym miał się do czegoś przyczepić, byłoby to czepianie się na siłę.
Potem przyszedł czas na coś trudniejszego, czyli Barbarian zespołu Electric Wizard. Ten kawałek jest znany z mocno zdominowanego przez bas miksu, który potrafi utopić większość tańszych słuchawek. Ku mojemu zaskoczeniu, Havit Space S1 poradziły sobie całkiem nieźle. Nie zgubiły się całkowicie w morzu niskich tonów, a pomimo ciężkiego brzmienia udało im się zachować pewną selektywność i kontrolę nad instrumentami. To kawałek, który nigdzie nie brzmi w sumie dobrze, ale nie brzmiał na pewno tutaj tragicznie.
Posłuchałem sobie jeszcze kilka kawałków Swans, trochę black midi, odrobinę metalowych kawałków i parę z playlisty najpopularniejszych numerów na Spotify (oczywiście wszystko w lossless). Konkluzja jest jasna – bas jest obecny i mocny, ale nie dominuje przesadnie, a średnie i wysokie tony pozostają czytelne, co sprawia, że słuchanie różnych gatunków muzycznych jest komfortowe. Naprawdę, profil brzmieniowy jest tutaj świetny. Klasycznie premiuje nieco średnie tony, ale nie robi tego kosztem niskich i wysokich jak większość tanich słuchawek. Jak dla mnie, cudo.
Trzeba jednak wspomnieć o jednej istotnej wadzie Havit Space S1 – tłumienie dźwięku pozostawia sporo do życzenia. W efekcie każdy w tym samym pokoju usłyszy całkiem wyraźnie, czego słuchamy. A to może być problematyczne, jeśli liczymy na prywatność lub chcemy nie przeszkadzać innym. Moja partnerka irytowała się, że nie może obejrzeć serialu bo słucham na słuchawkach obok tak głośno muzyki. Ok, może trochę nie szanowałem własnych uszu, ale naprawdę – jest głośno.
Sprawdź: Tanie słuchawki nauszne – TOP 15 najlepszych modeli
A co z ANC?

Havit Space S1 wyposażono w aktywne tłumienie hałasu (ANC), które – choć nie należy do najlepszych, jakie miałem okazję testować – w codziennym użytkowaniu sprawdza się całkiem dobrze. Ogólnie, byłem całkiem zadowolony. System radzi sobie z typowymi miejskimi hałasami, takimi jak odgłosy komunikacji miejskiej, ruch uliczny czy szum w biurze. ANC nie jest jednak w stanie całkowicie wytłumić głośniejszych, bardziej dynamicznych dźwięków, więc nie oczekujmy cudów, zwłaszcza w hałaśliwych środowiskach. Ale o te ciężko w jakichkolwiek słuchawkach za mniej niż parę tysięcy złotych.
Mimo pewnych ograniczeń, aktywne tłumienie hałasu znacząco poprawia komfort odsłuchu i pozwala w pełni docenić jakość muzyki. Trzeba jednak pamiętać, że ANC nie eliminuje problemu z uciekającym na zewnątrz dźwiękiem. Osoby w tym samym pokoju wciąż będą w stanie usłyszeć, czego słuchamy, bo słuchawki nie działają w tym zakresie jak izolacja pasywna.
Warto? Czemu nie!

Havit Space S1 to słuchawki, które w swoim segmencie cenowym oferują znakomity stosunek jakości do ceny. Moim zdaniem w tej kategorii wypadają najlepiej, z jakimi miałem do czynienia. Dźwięk jest selektywny i przyjemny dla ucha, ANC poprawia komfort odsłuchu, a solidne wykonanie sprawia, że sprzęt prezentuje się i działa pewnie.
Jeśli nie przeszkadza nam fakt, że słuchawki oddają sporo dźwięku na zewnątrz i są głośniejsze niż modele wyższej klasy, Havit Space S1 będą niemal idealnym wyborem w segmencie entry-level. Ale mimo wszystko, jeśli używacie ich w biurze czy w ciasnych pomieszczeniach do dla dobra partnerów, współpracowników i współlokatorów muszę je odradzić.
Zobacz też:
Havit Life NC01H – tanie, modne i wygodne. I z ANC!
Havit Gamenote KB899L – całkiem nietypowa klawiatura