Google jest teraz pod ostrzałem mediów i krytyków branżowych za rzekome zwolnienie badacza, którego praca ostrzegała przed stronniczością w sztucznej inteligencji, z której korzysta firma. Kolejne doniesienia wskazują, że gigant prosi swoich badaczy o “nadanie pozytywnego tonu” w wielu pracach naukowych.
Badacze mają też oddawać swoje prace do recenzowania, jeśli te dotyczą “wrażliwych tematów”.
Zobacz: Tracimy cierpliwość do sklepów internetowych
Reuters, powołując się na badaczy z firmy i dokumenty wewnętrzne, informuje że Google wdrożyło już w zeszłym roku nowe kontrole. Jedną z nowych praktyk jest dodatkowa runda inspekcji dokumentów na określone tematy. Doszedł też wzrost ingerencji kierownictwa na późniejszych etapach badań.
Dr. Timnit Gebru, badaczka AI w Google, to jedna z ofiar tych zmian. Jej “rezygnacja” została wymuszona w niejasnych okolicznościach w wyniku tarć między nią a kierownictwem.
Wśród wspomnianych wrażliwych tematów, według Reuters, są przemysł naftowy, Chiny, Iran, Izrael, Covid-19 i bezpieczeństwo narodowe. Do tego lista obejmuje ubezpieczenia, dane lokalizacyjne, religię czy pojazdy samojezdne. I jest też telekomunikacja oraz systemy rekomendacji lub do personalizowania treści internetowych.
Cenzura Google już w drodze?
Oczywiste jest, że wiele z tych tematów rzeczywiście można uznać za “wrażliwe”. Jednocześnie radzenie naukowcom, aby uważali przy opracowywaniu badań na te tematy wydaje się zbędne. Zwłaszcza że w Google funkcjonuje już od długiego czasu komisja etyczna, system wzajemnej oceny oraz inne zwykłe praktyki związane z kontrolą badań, by te rzeczywiście były na wysokim poziomie merytorycznym.
Sprawdź: Internet w 2020 r. Co dzieje się w sieci w każdej minucie?
Jeden z badaczy, który pracuje w Google, ostrzegł Reuters. Jego zdaniem typu odgórna ingerencja ze strony Google może wkrótce stać się poważnym problemem i prowadzić do cenzury.
Może to też oznaczać, że cenzura Google przeniesie się na wyniki wyszukiwania. Firma mogłaby monitorować wybrane tematy i wyświetlać tylko takie wyniki, które przedstawiają konkretne opinie. Na przykład na dany temat wyrażają się tylko pozytywnie. W momencie, gdy jeden z serwisów publikowałby negatywne opinie o jakimś zagadnieniu, jego szanse na pojawienie się w top 10 wyników wyszukiwania od razu znacznie by malały. Tego typu cenzura Google nie jest niemożliwa.
Póki co działania firmy raczej mają związek z tym, że może ona być zaangażowana w różne prace związane z “wrażliwymi tematami”. Badania opracowywane przez jej pracowników leżą więc w interesie kierownictwa. Dla przykładu, Google w dużym stopniu polega na AI i na pewno nie chciałoby, aby jej pracownik krytykował technologię za stronniczość.
Źródło: TechCrunch.com