Prawo do naprawy weszło w życie 1.03.2021 we wszystkich krajach członkowskich Unii Europejskiej. Co jednak oznacza to dla konsumentów?
Głównym motywem wprowadzenia nowej ustawy jest stale pogłębiający się problem produkcji elektrośmieci. Każdego roku, pojedynczy obywatel produkuje ich aż 16 kilogramów. Niestety, tylko 40% z nich jest potem recyklingowane.
Prawo do naprawy ma znacząco zmniejszyć ten problem. Nakłada ono na wszystkich producentów chcących sprzedawać swoje towary na terenie UE szereg ograniczeń. Wszystko po to, żeby użytkownicy byli w stanie samodzielnie naprawić swój sprzęt.
Producenci elektroniki znani są przecież z maksymalnego utrudniania naprawy swoich produktów. Z ich punktu widzenia, znacznie lepiej, jeśli konsument kupi po prostu kolejny egzemplarz. Te podejście jednak właśnie generuje wspomniane elektrośmieci.
Sprawdź: Lodówka na kosmetyki czy warto?
Każdy z nas spotkał się pewnie z takimi praktykami jak zaklejona obudowa, zaplombowane śrubki czy po prostu brak dostępnych części zamiennych. Prawo do naprawy mówi w tej kwestii jasno – jeśli potrzebujesz specjalistycznych narzędzi, lub musisz zniszczyć jakąś część urządzenia, żeby je naprawić, to znaczy, że nie możesz go naprawić.
Zgodnie z nową ustawą firmy będą musiały zapewniać dostępność części zamiennych przed 10 lat od zakończenia produkcji danego urządzenia. Dodatkowo, każde z nich będzie musiało być sprzedawane razem z instrukcją naprawy. Nałożono również szereg wymogów co do zaklejania urządzenia i używania śrubek o niecodziennych końcówkach – będzie to znacznie rzadsze zjawisko.
Jak na razie, prawo do naprawy dotyczy tylko wybranych sprzętów AGD – lodówek, zmywarek, pralek, telewizorów i suszarek do włosów. W przyszłości jednak planowane jest rozszerzenie go na elektronikę konsumencką – w szczególności na telefony.
Zobacz też:
PS5 rozebrane na części pierwsze, ale nie przez Sony. Co udało się odkryć?
AirPods Max – niesprawiedliwe ceny za wymianę baterii
Unijne “prawo do naprawy” a iPhone 12
Źródło: AP News