Europejskie władze przyglądają się platformie Android Auto pod kątem naruszeń przepisów antymonopolowych. Co oznacza to dla jej przyszłości?
Google jest podejrzewane o działania sprzeczne z prawem konkurencji. Nie pierwszy i nie ostatni zresztą raz, ale pierwszy raz chodzi o Android Auto. Według Reutersa, restrykcje dotyczące aplikacji współpracujących z Android Auto mogą być sprzeczne z regułami konkurencji na wspólnym rynku. Wcześniej twórcy aplikacji JuicePass, służącej do ładowania pojazdów elektrycznych, złożyli pozew, gdyż Google nie pozwalało na jej integrację z systemem.
Sprawdź: Ładowarka samochodowa – jak wybrać właściwy model?
Google od dawna tłumaczy swoją restrykcyjność tym, że jest to platforma dla kierowców. Aplikacje muszą spełnić szereg warunków, które sprawiają, że korzystanie z danej apki jest bezpieczne podczas jazdy. Spotify chociażby każe robić 10-sekundową przerwę po 30 sekundach przeglądania playlist. Oczywiście, bezpieczeństwo jest raczej iluzoryczne, ale na papierze Google o to zadbało. A to będzie się liczyć w sądzie.
Rzeczniczka generalna Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, Laila Medina, wyraziła opinię, że polityka Google może naruszać zasady uczciwej konkurencji. Nie jest jednak jasne, Android Auto będzie musiało być bardziej otwarte na aplikacje od zewnętrznych dostawców. Google odniosło się do zarzutów, stwierdzając w swoim oświadczeniu: “Zdajemy sobie sprawę z opinii Rzecznika Generalnego i czekamy na ostateczne orzeczenie Trybunału”. Dodali też, że pracują nad wdrożeniem bardziej kompromisowych modeli. Co oznacza to dla całego systemu? Tego nie wiadomo, ale może w końcu pojawią się ciekawsze aplikacje.
Zobacz też:
Android Auto się popsuło i nikt nie wie dlaczego
Unia chce nałożyć cło na zakupy z Aliexpress, Temu i Sheina
Apple stosuje praktyki monopolowe? KE szykuje olbrzymią karę