Google zwolniło 28 pracowników. To kara za ich protest przeciwko umowie z Izraelem.
W tym tygodniu Google zwolniło 28 pracowników, którzy protestowali przeciwko kontraktowi firmy z izraelskim rządem na przetwarzanie w chmurze. Zwolnienia nastąpiły po przeprowadzeniu dochodzenia, które ujawniło (chociaż ujawniło to złe słowo, nikt się z tym nie krył), że zorganizowali oni protesty w biurach Google w Nowym Jorku oraz Sunnyvale w Kalifornii.
O co takiego poszło? Google podpisało dość ciekawą umowę na przetwarzanie danych w chmurze z rządem Izraela. Organizacja No Tech for Apartheid twierdzi też, że od wybuchu wojny Google tworzyło dedykowane narzędzia dla Ministerstwa Obrony i „podwoiło liczbę kontraktów” z izraelskim wojskiem. Hasło protestów było więc jasne – nigdy więcej ludobójstwa dla zysku.
Sprawdź: Mapy Google – gdzie zniknęły? Jak je przywrócić?
Rzecznik firmy wybrnął z sytuacji prosto i w sposób spodziewany. Nie odniósł się do kontraktu z Izraelem ani do tego jak faktycznie wykorzystywana jest ich technologia. Powiedział za to czysta prawdę – “Niewielka grupa protestujących pracowników zakłóciła pracę kilku naszych lokalizacji. Fizyczne utrudnianie pracy innym pracownikom i uniemożliwianie im dostępu do naszych obiektów jest wyraźnym naruszeniem naszych zasad i całkowicie niedopuszczalnym zachowaniem”. Ciężko się z tym nie zgodzić.
Organizacja No Tech For Apartheid ostro skrytykowała zwolnienia, nazywając je “rażącym aktem odwetu”. W oświadczeniu opublikowanym w czwartek, grupa wyraziła oburzenie nad tym, że gigant technologiczny wydaje się bardziej cenić kontrakt z izraelskim rządem niż dobrostan swoich pracowników. I z tym też bardzo ciężko się nie zgodzić.
Zobacz też:
NFC może pomóc ładować telefony? Tak twierdzi Google
Jakie słowo jest najczęściej moderowane na Facebooku? Czy słusznie?
Zdjęcie: No Tech For Apartheid