Cyfrowego podatku nie będzie. Ale Unia Europejska szykuje inne, równie ciekawe rozwiązania tego problemu.
Unia Europejska na razie porzuciła plany wprowadzenia cyfrowego podatku, który miałby objąć największe globalne koncerny technologiczne -takie jak Meta, Apple czy Amazon. Jak wynika z wewnętrznego dokumentu Komisji Europejskiej, propozycja ta została wykreślona z listy potencjalnych źródeł dochodów do kolejnego siedmioletniego budżetu, rozpoczynającego się w 2028 roku.
Tymczasowe porzucenie tej inicjatywy może być próbą deeskalacji potencjalnych napięć handlowych z USA. W przeszłości administracja Donalda Trumpa zapowiadała wprowadzenie ceł odwetowych wobec państw, które samodzielnie wdrażały cyfrowe opodatkowanie amerykańskich gigantów technologicznych.
Zamiast tego Komisja Europejska rozważa inne rozwiązania fiskalne. W grę wchodzi m.in. podatek dla firm z rocznymi obrotami powyżej 50 milionów euro, opłaty od produktów tytoniowych, a także nowy podatek od zużytego sprzętu elektrycznego. Według szacunków te zmiany mogłyby przynieść unijnej kasie od 25 do 30 miliardów euro rocznie. A tutaj ciężej już o kontrowersje. W planach jest również większe wykorzystanie wpływów z unijnego systemu handlu emisjami (ETS) oraz podatek graniczny od emisji CO2.
Pomysł budzi jednak kontrowersje -Szwecja obawia się nadmiernego uszczuplenia własnych wpływów, a Włochy, Rumunia i Grecja krytykują pomysł dodatkowych podatków od e-papierosów i alternatywnych produktów nikotynowych. Dyskusje więc raczej szybkie umilkną. Każda nowa forma opodatkowania będzie musiała przecież zostać jednogłośnie zaakceptowana przez wszystkie państwa członkowskie. Przed nami więc co najmniej kilkanaście miesięcy trudnych negocjacji.
Zobacz też:
Unia bierze się za smartfony. Co zmienią nowe zasady?
Meta chce uczyć AI na naszych zdjęciach z galerii.
OpenAI chce podnieść rękę na Google Chrome. I może się to udać!