Unia Europejska w końcu bierze się za mikropłatności w grach. Już wkrótce rynek zrobi się pod przymusem bardziej cywilizowany.
Mikropłatności w grach od lat wzbudzają kontrowersje, a ich wpływ na graczy – zwłaszcza młodszych – jest przedmiotem gorących dyskusji. Ale nie oszukujmy się, trzeba być niespełna rozumu, żeby bronić ich w formie w jakiej obecne są teraz. Problemem zainteresowali się unijni urzędnicy, którzy podjęli już pierwsze kroki w kierunku regulacji tego aspektu branży gier.
Jednym z kluczowych postulatów Consumer Protection Cooperation Network (CPC), jest umożliwienie graczom kupowania dokładnie takiej ilości waluty wirtualnej, jakiej potrzebują, zamiast zmuszania ich do nabywania paczek o narzuconych wartościach. Obecnie w wielu grach użytkownicy muszą kupować większe pakiety niż faktycznie potrzebują, co często prowadzi do niepotrzebnych wydatków. Nie możemy kupić samej skórki za 1800 wirtualnej waluty, bo najmniejszy pakiet to dajmy na to 3000. 1200 zostanie nam na dalsze zakupy, ale pewnie będziemy musieli znowu coś dokupić do równej kwoty i koło się nigdy nie zamknie.
CPC zwraca również uwagę na problem stosowania kilku różnych walut w jednej grze, co może wprowadzać konsumentów w błąd. Wiecie, 4 złote kryształki, jeden rubin i sześć złotych małp za skórkę. Rekomendacją jest zatem wyświetlanie cen przedmiotów w realnej walucie zamiast jej wirtualnych odpowiedników, co pozwoli graczom na lepsze kontrolowanie wydatków.
Co istotne, wytyczne przewidują możliwość zwrotu zakupionej waluty wirtualnej i odzyskania jej równowartości w rzeczywistej walucie w ciągu 14 dni od transakcji. Obecnie taka opcja praktycznie nie występuje w grach oferujących mikropłatności. Jak na razie to oczywiście tylko zalecenia, bez mocy prawnej. Ale być może Unia Europejska wkrótce to zmieni.
Zobacz też:
Epic Games pozywa gracza za cheatowanie w Fortnite.
Steam ma problem – wyprzedaże przestają działać
Disney inwestuje 1,5 miliarda dolarów w Epic Games