Holenderscy politycy nie mieli udanego dnia i zaliczyli swoją pierwszą lekcję z tematyki zagrożeń w sieci. Konkretnie chodzi o deepfake, czyli film, który nie przedstawia tego, na co wygląda. Pozory mylą.
Według holenderskich mediów NL Times oraz De Volkskrant komisja spraw zagranicznych holenderskiego parlamentu została oszukana. Politycy myśleli, że rozmawiają z Leonidem Wołkową (na zdjęciu), który jest szefem sztabu lidera rosyjskiej opozycji Aleksieja Nawalnego. Tymczasem okazało się, że to nie był Wołkow, lecz ktoś, kto się pod niego podszywał i wykorzystywał technologię deepfake.
Ranking: Ewaporacyjny nawilżacz powietrza
Na razie nie poznano jeszcze tożsamości sprawcy, ale władze holenderskie nie chciały go ujawnić. Tak czy inaczej, nie jest to pierwszy incydent tego typu. Ten sam oszust prowadził już rozmowy wideo z politykami łotewskimi i ukraińskimi, a także zwracał się do polityków w Estonii, na Litwie i w Wielkiej Brytanii.
Holenderska Krajowa Izba Reprezentantów stwierdziła w oświadczeniu dla prasy, że jest “oburzona z powodu fałszywej rozmowy” i szuka sposobów, jak mogłaby zapobiec takim incydentom w przyszłości. To już teraz możemy napisać, że w dobie rozmów wideo i cyfrowej gospodarki nie będzie to łatwe.
Zobacz: Hosting zdjęć
Co ważne, rozmowa deepfake nie spowodowała na szczęście żadnych problemów czy konfliktu politycznego. Ilustruje jednak potencjalne szkody, jakie mogą wyniknąć w przyszłości. Ktoś może np. celowo prowadzić rozmowę w taki sposób, aby doprowadzić do konfliktów, czy też nakłaniać rządy do podjęcia złych decyzji lub krytykowania i pogorszenia kontaktu z sojusznikami. Bardzo możliwe, że w najbliższej przyszłości rządy wprowadzą rygorystyczne procesy kontroli, które będą wykrywać czy dany rozmówca rzeczywiście jest tym, za kogo się podaje.
Zobacz też:
Deepfake jest coraz trudniejszy do wykrycia
MyHeritage przywróci do życia zmarłych krewnych za pomocą deepfake
Źródło: Engaget.com