Yandex, znane jako rosyjski odpowiednik Google, zmienia właściciela. Firma trafi znów w rosyjskie, czyli lokalne dla niej ręce.
Yandex od dawna stara się wyplątać z zachodnich inwestorów w obliczu stale rosnących napięć. Rząd Rosji, z kolei, nalegał na pełną kontrolę nad firmą jako strategicznym zasobem narodowym. Dotychczas wyszukiwarka była oficjalnie w rękach holendrów, ale sytuacja nie była wygodna tak naprawdę dla każdej ze stron. Nic zatem dziwnego, że doszło do sprzedaży.
Yandex NV, ogłosiła porozumienie w sprawie sprzedaży większości rosyjskich oddziałów konsorcjum, które skupia inwestorów związanych z rosyjskim gigantem naftowym Lukoilem, za 5,21 miliarda dolarów. To znacznie mniej niż wycena, którą wskazywała raczej na ponad 10 miliardów dolarów. Cena odpowiada jednak rzeczywistym warunkom rynkowym i obowiązkowym rabatom dla rządu Rosji.
Sprawdź: Wyszukiwarki internetowe – czego warto używać poza Google?
John Boynton, prezes zarządu Yandex NV, podkreślił, że transakcja umożliwi akcjonariuszom odzyskanie wartości zbywanych przedsiębiorstw i odblokowanie nowego potencjału wzrostu dla pozostałych międzynarodowych firm, które wciąż pozostają własnością firmy-matki.
Przesunięcie większości biznesów Yandexu pod krajową kontrolę ma na celu umożliwienie utrzymania głównych działań w Rosji, jednocześnie ułatwiając mu wyjście z wpływów zachodnich. Pozostaje tylko ważne pytanie – co z wyszukiwarką? Niestety, pod pełną kontrolą Rosji ciężko będzie uznać ją za w pełni niezależne źródło. Bardzo możliwe, że szybko stanie się narzędziem do szerzenia antyukraińskiej propagandy. To dość strategiczna decyzja – Yandex jest niezwykle popularny w Rosji, Białorusi i na Ukrainie.
Zobacz też:
ICANN odrzuca petycję – Rosja nie zostanie odłączona od Internetu.
Yandex testuje swoje autonomiczne roboty dostawcze w USA
Gemini – Google prezentuje nową sztuczną inteligencję