• Ostatnia modyfikacja artykułu:1 rok temu

Kojarzysz ten moment, w którym pierwszy raz odpalasz nowe słuchawki bądź głośniki i nie możesz wyjść z podziwu, jak to wszystko pięknie ze sobą zagrało?

Ja w swoim życiu parę razy doświadczałem takich jakościowych przeskoków i muszę przyznać, że były to doznania czasami wręcz odurzające. Pierwszym z nich było zaprzestanie korzystania z głośników telewizora na rzecz standardowych, wolnostojących kolumn.

Drugim zaś pozbycie się dźwięku z telefonu za sprawą zakupu porządnego głośnika przenośnego i bezprzewodowych słuchawek. We wszystkich tych przypadkach trudno było mi oderwać się od słuchania przez długie godziny po pierwszym włączeniu nowych urządzeń.

W tym materiale chciałbym i Wam pokazać parę sprzętów, które mogą mieć na Was podobny wpływ.

Creative MUVO Go – przenośny głośnik wodoodporny

Creative MUVO Go jest niewiele cięższy (570 g) i większy od półlitrowej butelki, a jest w stanie za sprawą Bluetooth 5.3 grać nawet przez 18 godzin przy średnim poziomie głośności.

Creative MUVO Go - głośnik przenośny

Po teście MUVO Play, który przeprowadziliśmy na łamach tego portalu, mam spore oczekiwania wobec jego starszego brata, bo jego moc całkowita wzrosła dwukrotnie wobec już i tak solidnie grającego poprzednika (10 vs 20 W).

Wodoodporność potwierdzona certyfikatem IPX7 daje możliwość zanurzenia sprzętu do 30 minut na głębokości 1 metra, co w praktyce oznacza, że wszelkie zachlapania nie są mu straszne, ale w basenie luzem pływać nie powinien.

MUVO Go - wodoodporność

Podobnie jak w MUVO Play, do produkcji dźwięku zastosowano tandem pełnozakresowych mikroprzetworników z pasywnymi radiatorami, które już w mniejszej wersji wykonały kawał dobrej roboty, produkując niespodziewanie pełne brzmienie.

Pozostała także możliwość połączenia dwóch głośników MUVO Go za pośrednictwem stereo link, co daje bardzo przyjemny dla ucha efekt, bo kanały są odpowiednio rozdzielone, a nie grają po prostu to samo.

Creative MUVO Go

Zniknął za to mikrofon oraz wejście 3,5 mm, więc widać tutaj duch czasu, z którym urządzenie zmierza. Z mojego doświadczenia ten pierwszy niespecjalnie się i tak przydawał, bo asystenta głosowego lepiej się obsługiwało za pośrednictwem telefonu, ale z analoga przyszło mi już czasem skorzystać, więc warto mieć w tyle głowy jego brak.

Creative Stage Air V2 – przenośny soundbar domowego użytku

Załóżmy, że do osiągnięcia pełni szczęścia z głośnika bezprzewodowego nie potrzeba Ci odporności na leśne czy plażowo-basenowe igraszki. W życiu przychodzi czas, w którym taki sprzęt zabiera się co najwyżej z biurka do kuchni albo na taras w słoneczny dzień.

W takim wypadku lepszym wyborem będzie mały soundbar Creative Stage Air V2, który operuje tym samym co opisany powyżej MUVO Go standardem łączności bezprzewodowej, ale ma też przy tym wejście 3,5 mm.

Co lepsze, jego cena jest odczuwalnie niższa, więc choćby z tego względu warto rozpatrzyć go jako alternatywę. Poświęca się co prawda sporą część z czasu pracy na baterii, bo Stage Air V2 wytrzymuje tylko 6 godzin z dala od gniazdka, będąc przy tym znacznie większym, ale niekiedy to nie przeszkadza.

Z jednej strony to spora różnica, z drugiej jednak taki sprzęt nie potrzebuje mocniejszego akumulatora, bo większość życia i tak spędza podpięty przez swoje USB-C do komputera, telewizora lub konsoli.

Przyjemne jest to, że na czas użytkowania można przybliżyć do siebie takie źródło dźwięku bez problemu, a potem ponownie podpiąć je do ładowania po sesji na PS5 czy PC. Dzięki temu doznania będą pełniejsze nawet z niewielkiego soundbara.

Creative Zen Hybrid – ucieknij od zgiełku do krainy Twoją muzyką płynącej

Creative Zen Hybrid to słuchawki, które sprawiłem jeszcze w przedsprzedaży swojemu bratu i z perspektywy czasu był to strzał w dziesiątkę.

Do tego, że posiadają aktywną redukcję dźwięków, która bardzo przyzwoicie wygłusza hałas z otoczenia, to jeszcze dołożono do tego tryb Ambient, który w razie potrzeby można uruchomić, by wpuścić jednak przez mikrofony dźwięk z zewnątrz.

Dzięki temu poruszanie się po mieście nawet na rowerze czy elektrycznej hulajnodze nie musi być obarczone dodatkowym ryzykiem, gdy się takich słuchawek używa.

Mamy więc całkiem cwane rozwiązane, które do tej pory trafiało raczej do modeli za ponad 500 zł w grajkach, za które zapłaciłem wówczas niecałe 300 zł.

Obrazu sprzęt, uderzającego znacznie powyżej swojej kategorii wagowej, dopełnia czas pracy na baterii, który sięga 27 godzin nawet z aktywnym ANC.

Gdy bateria zacznie się kończyć, zawsze można przełączyć się w tryb przewodowy za pośrednictwem gniazda 3,5 mm i oszczędzić jej pozostałą moc na samo ANC, bez przesyłania danych za pośrednictwem i tak oszczędnego Bluetooth 5.0.

Wszelkie elementy sterujące usytuowano na prawym nauszniku, więc można łatwo regulować głośność czy odbierać połączenia.

Same nauszniki obracają się o 90 stopni, a pałąk łamie się na dwóch zawiasach, dając możliwość łatwego składania słuchawek w pół, na płasko lub kompaktowo.

Generalnie cała konstrukcja jest solidnie zaprojektowania, nie zabrakło stalowego rdzenia, który dobrze dociska słuchawki, tworząc między nausznicami a głową odpowiednio doszczelnioną komorę akustyczną. Sam pałąk jest też wystarczająco miękki, by używać go przez długie godziny.

Za sam dźwięk odpowiadają w Creative Zen Hybrid 40-milmetrowe przetworniki o stosunkowo neutralnym, a powiedziałbym nawet że wręcz ciepłym brzmieniem, które raczej przypada do gustu.

Na sam koniec pozostawiam smaczek w postaci holograficznego dźwięku za sprawą certyfikacji SXFI Ready, która daje możliwość korzystania z dobrodziejstw tej technologii, lecz jedynie przy odtwarzaniu za pośrednictwem SXFI App na telefonie.

Jest to więc ograniczenie do muzyki dostępnej lokalnie, podczas gdy pełnowartościowa implementacja pozwala cieszyć się przestrzennością także przy treściach strumieniowanych.

Sprawdź: Słuchawki bezprzewodowe Creative Outlier Gold – recenzja

Sound Blaster GC7 – karta dźwiękowa do dobrych słuchawek

Gdy zdecydujesz się już na zakup droższych słuchawek, nie unikniesz przy tym wyposażenia się w lepszą kartę dźwiękową, która będzie w stanie wyciągnąć z nich pełny potencjał.

Wielu popełnia ten błąd i podłącza wymagające modele do frontowych portów swoich obudów komputerowych, by ze zdziwieniem obserwować płytkie, kartonowe i nienasycone barwą brzmienie zintegrowanego w płytę główną układu, któremu najzwyczajniej w świecie brak mocy i ekranowania.

W związku z tym z pomocą przychodzi Sound Blaster GC7, czyli sprzęt, który jest w stanie udźwignąć nawet zaawansowane słuchawki do monitorowania w profesjonalnych studio (do 300 Ohm), będąc przy tym wygodną w użytkowaniu, gamingowo nastawioną konstrukcją z wygodną regulacją głośności.

Owa “graczowość” ujawnia się przede wszystkim w implementacji drugiego pokrętła, które steruje balansem pomiędzy głośnością gry, a osób rozmawiających na czacie, np. przez Discord, oraz dodatkowymi przyciskami na dowolne funkcjonalności czy marka, które można zaprogramować z poziomu aplikacji Creative.

Bazowo znalazł się na nich odsłuch mikrofonu czy Scout Mode, który potęguje dźwięki kroków i szelestów, co ułatwia lokalizację przeciwnikach we wszelkich grach FPS bez konieczności podbijania znacznie ogólnej głośności.

Oprócz tego Creative w GC7 zaimplementował już pełną wersję technologii Super X-Fi Headphone Holography, która wprowadza dotąd niespotykaną przestrzenność do standardowego dźwięku.

Wszystko opiera się o skanowanie głowy za pośrednictwem aplikacji na telefon, która następnie wysyła na serwer przechwycone kształty kanału słuchowego oraz czaszki i wywodzi z nich modyfikujący dźwięk profil, który symuluje swym brzmieniem sposób, w jaki fale dźwiękowe trafiałyby do Twoich bębenków z idealnie rozstawionego systemu audio w idealnych warunkach.

Jest to więc nie tyle symulowanie dźwięku przestrzennego, co całego pokoju z idealnie ustawionym zestawem głośników.

Owa holografia doczekała się także bardziej gamingowo nastawionego trybu SXFI BATTLE Mode, który dodaje kinowej efektowności i immersji w cyfrowy świat, otaczający gracza.

Z poziomu samej dźwiękówki można także regulować intensywność przestrzenności, niskich i wysokich tonów czy głośności mikrofonu, podpiętego przez 3,5 mm złącze AUX.

Można powiedzieć, że większość kluczowych dla obsługi sfery dźwiękowej ma się pod ręką, a co lepsze, za sprawą szerokiej gamy portów łączności, GC7 jest kompatybilne praktycznie z każdym sprzętem.

Przez złącze optyczne potrafi także dekodować standard Dolby Digital, więc każdy scenariusz użytkowania oprócz bezprzewodowego jest rozpracowany.

Jeżeli chodzi o konkretną specyfikację samego układu, za przetwarzanie sygnału odpowiada AKM4377, który zapewnia strumieniowanie 24-bitowego/192 kHz dźwięku PCM bez względu na używane źródło.

Ta audiofilska jednostka zapewnia niskie zakłócenia i praktycznie niesłyszalny poziom szumu na poziomie mniejszym niż -120 dB, który w kiepskich integrach jest słyszalny praktycznie cały czas.

#MateriałSponsorowany

Oceń ten post