• Ostatnia modyfikacja artykułu:1 rok temu

mObywatel nie przeszedł próby wytrzymałości. Aplikacja poważnie szwankowała podczas niedzielnych wyborów parlamentarnych.

Co by nie mówić, mObywatel to dowód na to, że da się stworzyć przyzwoicie działającą i wygodną aplikację rządową. Za jego pośrednictwem mamy dostęp do wszystkich ważnych dokumentów oraz informacji, a całość jest lekka i wyposażona w prosty interfejs. Co prawda część polityków mówiła już o tym, że planują wprowadzać do niego niezbyt potrzebne funkcje, ale to raczej puste obietnice wyborcze.

No a skoro o obietnicach wyborczych mowa, to mObywatel zdecydowanie nie przeszedł pomyślnie największego testu obciążeniowego w swojej historii. Tysiące Polaków zgłaszało wczoraj, że aplikacja nie wczytuje się poprawnie oraz nie mogą uzyskać dostępu do swoich dokumentów. Pojawiły się nawet teorie spiskowe mówiące, że to celowe działanie mające na celu zniechęcenie młodych osób do głosowania. Nie wydają się one jednak prawdziwe.

mObywatel był po prostu obciążony do granic możliwości – frekwencja w wyborach wyniosła ponad 70%, a spora część wyborców korzystała właśnie z aplikacji zamiast z tradycyjnego dowodu osobistego. Nawet najlepsze serwery potrafią nie wytrzymać takiego ruchu. Prawdę mówiąc, można się było tego spodziewać i nie jest to żadne zaskoczenie. Ale zamiast skarżyć się na aplikację warto raczej pogratulować nam wszystkim doskonałej frekwencji.

Co jednak ciekawe, mObywatel może działać bez internetu. Wystarczy włączyć tryb samolotowy i dopiero potem uruchomić aplikację. Otrzymamy wtedy bezproblemowy dostęp do naszego dowodu, nawet w momencie, w którym sama aplikacja nie działa. Pliki są przechowywane bowiem lokalnie, na naszych telefonach.

Zobacz też:
mObywatel stanie się wkrótce platformą streamingową?
mObywatel będzie traktowany na równi z fizycznymi dokumentami
e-TOLL: aplikacja działa fatalnie, a mandaty się sypią

Oceń ten post