Drugi lot prototypowej rakiety SpaceX SN9 zakończył się jej widowiskowym rozbiciem przy próbie lądowania. Firma Elona Muska nie uznaje jednak tego za swoją porażkę.
Docelowo, rakiety Starship mają posłużyć do wynoszenia w kosmos ciężkich ładunków podczas ewentualnych misji na Księżyc i Marsa. Zakończony eksplozją lot był jednym z wielu w fazie testowej.
Zgodnie z założeniami, SN9 miał osiągnąć wysokość 10km a następnie bezpiecznie wylądować na Ziemi. O ile rakiecie udał się start i dotarcie do zakładanego pułapu, podczas lądowania nie udało się jej dostatecznie szybko spionizować, przez co nie była w stanie odpowiednio wyhamować przed lądowaniem.
Sprawdź jak wybrać wideorejestrator samochodowy
Pomimo, że misja zakończyła się niemal identycznie jak poprzednia – SN8, SpaceX dokonało ważnego przełomu. Starship wylądował na platformie, na której znajdował się już inny statek. Eksplozja nie uszkodziła go w żaden sposób, co udowodniło, że lądowania kilku rakiet na tych samych platformach jest bezpieczne.
Lot SN9 od początku był jedynie testem, dlatego SpaceX nie uważa misji za porażkę. Zdaniem głównego inżyniera – Johna Inspruckera, pozwoliła ona na zgromadzenie wielu niezbędnych danych, a jej główny cel – przetestowanie możliwości kontroli nad statkiem – został w pełni zrealizowany.
W przyszłości rakiety Starship mają wynosić na orbitę geostacjonarną ładunki o masie do 20 ton, a na niską orbitę okołoziemską, niemal ośmiokrotnie cięższe.
Start kolejnego statku SpaceX – SN10 odbędzie się niemal na pewno w ciągu najbliższych miesięcy. Miejmy nadzieję, że do 3 razy sztuka i lądowanie tym razem zakończy się pomyślnie.
Zobacz też:
Elon Musk przegania Billa Gatesa
SpaceX ustanowi rekord! 143 satelity na jednej rakiecie
MediaTek zaoferuje ultraszybkie chipy 5G