Kolejny dzień, kolejny skandal z platformą TikTok w roli głównej. Tym razem, aplikacja monitorowała i zapamiętywała, kto oglądał treści LGBT.
Żadna platforma social media nie wzięła świata tak szubko szturmem jak TikTok, który zaczynał swoją karierę jako musical.ly. Szybko pojawiły się jednak pierwsze problemy. Przede wszystkim, cała aplikacja zbiera niesamowite ilości danych o swoich użytkownikach. Wielu ekspertów porównywało ją nawet do niezwykle wyrafinowane i skutecznego narzędzia szpiegowskiego. Dokładnie z tego powodu wiele krajów zabrania korzystania z serwisu wszystkim osobom zatrudnionym na rządowych stanowiskach.
Sprawdź: Smartfon do 1500 zł – najlepsze modele
Tymczasem, pojawił się zupełnie nowy skandal. Jak się okazuje, TikTok śledził użytkowników oraz wyraźnie rejestrował, którzy z nich oglądali treści z kategorii LGBT. Problem obecny jest już przynajmniej od kilku lat i zgłaszali go pracownicy biur z USA, Wielkiej Brytanii oraz Australii. Obawiali się oni dość słusznie, że udostępnienie takich danych zewnętrznym stronom mogłoby okazać się niezwykle szkodliwe dla użytkowników – szczególnie w mniej tolerancyjnych krajach.
Oczywiście, TikTok, a raczej ByteDance, czyli ich spółka macierzysta, odmówiła jakiegokolwiek komentarza w tej sprawie. Oświadczyli jednak, że prywatność i bezpieczeństwo użytkowników stanowi główny priorytet firmy. Wydaje się jednak, że nieco bardziej może chodzić im o coraz lepsze dopasowywanie reklam. Tak czy inaczej, proceder jest naprawdę groźny i może prowadzić do dość poważnych konsekwencji. Nie wolno zapominać, że TikTok jest chińską aplikacją, a prawa osób LGBT nie są w tym kraju zbyt dobrze przestrzegane.
Zobacz też:
ByteDance, właściciel TikToka, chce stworzyć własne procesory
Autopay udostępniło mailem dane swoich użytkowników
Facebook i Apple przekazały hakerom dane użytkowników