Unia Europejska bierze się na poważniej za chipy. W grę wchodzą wielomiliardowe inwestycje i znacznie dojrzalsze podejście do tematu.
Unia Europejska szykuje się do poważnej korekty ustawy o chipach przyjętej w 2022 roku. Jej głównym celem nie jest już globalna dominacja w produkcji, lecz przyciągnięcie dodatkowych inwestycji i wyeliminowanie słabości, jakie ujawniły się w dotychczasowej strategii. A tych było niestety całkiem sporo.
Pierwsza wersja ustawy przewidywała 43 mld euro na rozwój produkcji, projektowanie i nadzór nad łańcuchem dostaw. Zakładano, że dzięki temu Europa do 2030 roku przejmie 20 proc. światowego rynku półprzewodników. Rzeczywistość okazała się jednak dużo skromniejsza. Udział kontynentu zatrzymał się na poziomie 11,7 proc. Biorąc pod uwagę, że mowa to Europie, to raczej nie jest to największy sukces. Stać nas na wiele więcej.
Planowana rewizja – określana jako Chips Act 2.0 – ma wprowadzić bardziej ukierunkowane wsparcie i wyodrębnić budżet przeznaczony wyłącznie na półprzewodniki. W centrum uwagi znajdzie się stabilność finansowa i dostęp do kluczowych kompetencji technicznych, a także ochrona przed ryzykiem utraty dostępu do technologii projektowania i zaawansowanej produkcji układów scalonych.
Dotychczasowe doświadczenia pokazują, że nie wszystkie inwestycje zakończyły się powodzeniem. Przykładem jest rezygnacja Intela z budowy fabryki w Niemczech, która unaoczniła ograniczenia europejskich możliwości. Ale można zrzucić to trochę na bardzo słabą kondycję samego Intela. Nowa wersja ustawy ma być odpowiedzią na te porażki i stworzyć solidniejsze podstawy dla dalszego rozwoju sektora półprzewodników w Europie.
Zobacz też:
Unia Europejska zbuduje centra AI warte miliardy euro.
Intel kupuje najdroższe maszyny świata. I to dwie.
Autonomiczne taksówki zadebiutują w Europie.