Tesla zgodziła się wypłacić aż półtora miliona dolarów w ramach ugody przedsądowej. Poszło oczywiście o słynną już aktualizację oprogramowania.
Samochody elektryczne i większość nowych pojazdów benzynowych mają w sobie coś, co znacząco różni je od starszych modeli. Chodzi tutaj oczywiście o bardzo zaawansowany komputer pokładowy, mogący sterować całym samochodem. A jak każdy komputer, można go zaktualizować – w dodatku zdalnie. Wbrew pozorom, może to dość mocno zmienić osiągi naszego samochodu.
Tesla musiała wykonać taką operację w 2019. Jeden z egzemplarzy modelu S zapalił się samoistnie na parkingu w Hong Kongu. Oczywiście, takie wydarzenie było olbrzymim ciosem dla firmy – gdyby kolejne egzemplarze zachowały się w taki sam sposób, sytuacja mogłaby stać się naprawdę tragiczna.
Tesla naprawiła problem… i dodała dwa nowe
Producent nie miał więc innego wyjścia, jak błyskawicznie odkryć i naprawić błąd. Na szczęście, dość szybko się im to udało i wszystkie modele Tesla S dostały aktualizację zmieniającą niego zarządzanie energią i temperaturą.
To właśnie tutaj pojawił się problem – przy okazji spadł maksymalny zasięg pojazdu i prędkość ładowania. Niestety, przestały się już pokrywać z tym, co było obiecywane w katalogu. Oburzeni klienci wnieśli więc pozew zbiorowy przeciwko firmie. Jak się okazuje, firma Elona Muska zdecydowała się wypłacić im polubownie odszkodowanie. W sumie wydadzą na to aż 1,5 miliona dolarów.
Chociaż mogłoby się wydawać, że to bardzo dużo, to każdy biorący udział w pozwie klient dostanie tylko 625 dolarów. Znaczną część odszkodowania pochłoną niestety wynagrodzenia prawników.
Zobacz też:
Tesla musi zapłacić odszkodowanie norweskim klientom
Ford F-150 Lightning sprzedaje się świetnie. Jednak nie tak dobrze jak Tesla Cybertruck
Tesla udostępni stacje Supercharger innym samochodom