Pirackie streamy sportowe dalej mają się doskonale. Zalecenia Unii Europejskiej okazały się bardzo nieefektywne i zbyt trudne do wdrożenia.
Komisja Europejska przedstawiła podsumowanie działań związanych z rekomendacjami dotyczącymi walki z pirackimi transmisjami sportowymi na żywo, które ogłoszono w maju 2023 roku. Dla branży sportowej oraz największych grup medialnych raport nie jest szczególnie satysfakcjonujący. Co tu dużo mówić – nie działa.
Od kilku lat organizacje takie jak MPA, Premier League, Sky, LaLiga czy Serie A podkreślają konieczność wdrożenia szybkich narzędzi do blokowania pirackich streamów IPTV. Rynek liczył na rozwiązania umożliwiające działanie w czasie rzeczywistym, jednak proces legislacyjny w UE po raz kolejny okazuje się znacznie wolniejszy niż oczekiwania zainteresowanych. Dodatkowo, działanie nie jest aż tak banalne w realizacji jak mogłoby nam się wydawać.
Winne są dwie rzeczy. Jednym z kluczowych elementów było szybsze obsługiwanie zgłoszeń usunięcia nielegalnych transmisji. Duże platformy przyspieszyły działania. Gorzej wypadają pośrednicy pozostający w tle – np. dostawcy serwerów czy sieci CDN. Według raportu to oni najczęściej odpowiadają zbyt wolno, co uniemożliwia skuteczną walkę z piractwem podczas wydarzeń sportowych. Problemem są też działania władz – w części państw blokowanie odbywa się regularnie, w innych nie funkcjonuje w ogóle.
A druga rzecz to sami poszkodowani. Jak najlepiej zabić pirackie streamy? Sprawić, żeby było niewygodne i nieopłacalne. Zrobił to kiedyś Netflix, zrobiło to nieźle Valve, ale LaLiga tego nie robi. Zalecenia Komisji miały zachęcić legalnych dostawców treści do ulepszania ofert. Użytkownicy nadal zwracają jednak uwagę na ograniczoną dostępność przystępnych cenowo pakietów. A bez tego się nie uda.
Zobacz też:
Unia Europejska zbuduje centra AI warte miliardy euro.
LaLiga walczy z piractwem. Ale rykoszety bolą wszystkich.
Piracki gigant streamingu upadł. Ale pojawiają się już następcy.