• Ostatnia modyfikacja artykułu:1 rok temu

Model Steam Straight ST492E od BaByliss to propozycja prostownicy z funkcją pary, która zdaniem producenta ma za zadanie zapobiegać wysuszaniu i niszczeniu włosów podczas ich stylizacji. I choć w założeniu takie rozwiązanie mogłoby być naprawdę przydatne oraz komfortowe – rzeczywistość wygląda nieco inaczej.

Z racji tego, że sprzęt zbiera całkiem dobre opinie, a użytkownicy wydają się być zadowoleni, postanowiłam na własnych włosach sprawdzić, jak prostownica spełni moje oczekiwania. Decyzję podjęłam głównie ze względu na wspomnianą już funkcję pary. Pokusiła mnie również stosunkowo przystępna cena, która na ten moment wynosi 239,00 zł. Biorąc pod uwagę fakt, że prostownice parowe są przeważnie o wiele droższe – zakup ten wydawał się wręcz okazją. Szczególnie, że przecież marka BaByliss jest powszechnie znana i lubiana, więc co mogło pójść nie tak? Okazuje się, że wiele rzeczy.

Zanim jednak przejdę do opinii o urządzeniu – warto wspomnieć kilka słów o parametrach i funkcjach oferowanych przez producenta.

Zobacz: Szczotka prostująca włosy z Lidla – czy warto? Recenzja

BaByliss Steam Straight ST492E – parametry

Steam Straight ST492E

Sprzęt wyposażono w szerokie, ruchome płytki, będące w stanie pomieścić całkiem spore pasmo włosów za jednym przeciągnięciem. Ponadto pokryto je ceramiczną powłoką, która ma stanowić dodatkową ochronę przy prostowaniu.

Akcesorium, które wzbudziło moje zainteresowanie, okazały się zdejmowane nasadki w postaci delikatnych grzebyczków. W moim przekonaniu takie rozwiązanie mogłoby być rzeczywiście przydatne, gdyby nie fakt, że zamiast ułatwiać rozczesywanie włosów – nasadki po prostu je wyrywają. Praca z urządzeniem była więc o wiele łatwiejsza po ich zdemontowaniu. Na szczęście – nie stanowiło to większego problemu.

Do plusów warto zaliczyć spory zakres oferowanych temperatur, który zaczyna się od 150°C, a kończy na 230°C. Niestety, ale tutaj też jest się do czego przyczepić. Choć regulacja odbywa się w sposób całkowicie nieskomplikowany, to jedynym wskaźnikiem wybranej mocy są niewielkie lampki umieszczone przy dolnej płytce. Doszukując się jednak atutów – czas nagrzewania sprzętu jest zdecydowanie bardzo krótki.

Dużym udogodnieniem, przyczyniającym się do zwiększenia komfortu pracy, jest obrotowy przewód o długości aż 2,5 m. Z pewnością gwarantuje on zwiększoną swobodę ruchów, przez co nawet w cięższych warunkach możliwe będzie uzyskanie pożądanych efektów.

Przydatna może być również funkcja automatycznego wyłączania, której zadaniem jest zapobieganie uszkodzeniu zarówno sprzętu, jak i jego otoczenia.

W zestawie znajduje się niewielkich rozmiarów mata termoizolująca, mająca na celu wytworzenie bariery pomiędzy rozgrzaną prostownicą, a przykładowym blatem. Dzięki niej możliwe jest uniknięcie ewentualnych zniszczeń.

Mając już wstępny zarys tego, jak sam producent ocenia swoje urządzenie – czas przejść do tego, jak wygląda ono w rzeczywistości.

Sprawdź: Idealne loki w 20 minut – recenzja lokówki Remington CI8019

Prostownica BaByliss Steam Straight ST492E – recenzja

Myślę, że warto zacząć od omówienia głównej funkcji urządzenia, która okazała się jednocześnie największym rozczarowaniem. Oczywiście mam na myśli kondycjonującą parę, która z założenia ma być uwalniana podczas procesu prostowania, aby dodatkowo nawilżyć i wygładzić włosy. W praktyce sprawa ma się jednak odrobinę inaczej.

Od momentu uruchomienia funkcji urządzenie wydaje z siebie syczące dźwięki, jednak w moim odczuciu jest to jedyna konsekwencja naciśnięcia przycisku generowania pary.

Kwestią poboczną, ale mocno związaną z „głównym atutem”, jest sam zbiorniczek na wodę niezbędną do całego procesu. Odniosłam wrażenie, że jego umiejscowienie jest całkowicie nieprzemyślane. Niezależnie od tego, w jaki sposób trzymane jest urządzenie, przycisk służący do odblokowania i wyciągnięcia zbiornika cały czas znajduje się pod palcami. W związku z tym, zjawiskiem bardzo częstym podczas prostowania było jego przypadkowe naciskanie, co niesie za sobą obawę o jego całkowite wypadnięcie.

Dość niekomfortową, a zarazem problematyczną sytuacją jest również systematyczne przedostawanie się wody poza zbiornik. Nie chodzi mi jednak o ciągły strumień, a raczej stopniowe wyciekanie.  Mam pewne wątpliwości odnośnie tego, czy zakupiona przeze mnie prostownica po prostu posiada pewne fabryczne defekty, czy też każdy użytkownik musi zmagać się z taką kwestią. A może, najzwyczajniej w świecie, zbiornik nie jest do końca szczelny.

Elementem, który również nie spełnia swojego zadania, jest blokada płytek. Przycisk jest bowiem zbyt słaby lub po prostu wadliwy. Jego naciśnięcie nie sprawia, że płytki są odpowiednio trzymane. W związku z tym, ich unieruchomienie jest praktycznie niemożliwe, co z kolei utrudnia zarówno transport, jak i przechowywanie.

Muszę także zaznaczyć, że model Steam Straight ST492E sam w sobie jest sprzętem o stosunkowo dużych rozmiarach i raczej sporej wadze, przez co nieraz cały proces prostowania odbywa się raczej topornie.

Producent nie zapewnił kompatybilnego etui, które umożliwiałoby bezpieczne i komfortowe transportowanie urządzenia. Prostownica nie daje również funkcji jonizacji, która w tym przypadku mogłaby przynosić zbawienny efekt.

Steam Straight ST492E – efekt końcowy

Pomimo tego, że prostownica w bardzo dużej mierze nie spełniła moich oczekiwań, efekt końcowy po wyprostowaniu włosów nie jest aż tak zły, jakby się mogło wydawać. Co prawda, liczyłam na nieco bardziej zadowalający stan, ale przecież zawsze mogło być gorzej.

Muszę jednak zaznaczyć, że o wiele bardziej zadowolona byłam z użytkowania sprzętu bez włączonej funkcji pary, ponieważ po kilkukrotnym jej zastosowaniu, wciąż nie mogłam pozbyć się zapachu świeżo wyprasowanej koszulki, który stale utrzymywał się na włosach. Ponadto wyciekająca ze zbiornika woda w pewnym momencie stała się aż nadto uciążliwa, dlatego też w moim przypadku jest on stale opróżniony lub zdemontowany. Jednak rezygnacja z funkcji pary czyni sprzęt zwykłą, niewyróżniającą się prostownicą, a przecież zupełnie nie o to chodziło.

Zbędnymi okazały się wspomniane już nasadki rozczesujące, ponieważ przyniosły one więcej szkód, niż pożytku. Ogromnym zawodem był także brak funkcji jonizacji, gdyż niezależnie od tego, czy korzystałam z możliwości pary, czy też nie – włosy po wyprostowaniu bez przerwy się puszyły, przez co nawet mocno obciążające olejki i odżywki nie mogły sobie z nimi poradzić.

Mimo wszystko, do plusów z pewnością zaliczyć można bardzo duży zakres regulacji temperatury, dzięki któremu dobranie mocy odpowiedniej do danego rodzaju włosów jest banalnie proste. Dodatkowym atutem można mianować szybkość ogólnego nagrzewania się, ponieważ proces ten jest naprawdę sprawny.

Podsumowując, a jednocześnie kończąc ten niezbyt optymistyczny wywód – model Steam Straight ST492E prawdopodobnie niczym już mnie nie zaskoczy, a tym samym raczej nie zmieni sposobu, w jaki na ten moment go postrzegam. Wiedząc to, co wiem teraz, z pewnością nie zdecydowałabym się na ponowny zakup omawianej prostownicy. I choć pomysł budżetowego zastosowania funkcji parowej wydawał się genialnym, to w rzeczywistości nie sprostała ona swojemu zadaniu.

Na ten moment zostaję więc przy mojej niezawodnej i sprawdzonej prostownicy, o której powstała także osobna recenzja.

Niektóre odnośniki w naszych artykułach to linki afiliacyjne. Klikając na nie, nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz pracę Redakcji.

4/5 - (6 votes)