Wygląda na to, że Microsoft stawia coraz mocniej na swoją przeglądarkę Edge. Nie planują pozostawić użytkownikom zbyt dużego wyboru.
Na samym początku warto jasno podkreślić jedną rzecz. Microsoft Edge zupełnie nie przypomina już niesławnego Internet Explorera. Przeglądarka Microsoftu jest już naprawdę świetnym narzędziem, które śmiało może rywalizować z Chromem czy Firefoxem. Cały problem w tym, że gigant z Redmont postanowił wepchnąć nam ją dość mocno na siłę.
Już przy premierze Windowsa 11 pisaliśmy o tym, że proces zmiany domyślnej przeglądarki jest wręcz karkołomny. Musimy zrobić to ręcznie dla dosłownie każdego typu pliku czy linku. Oznacza to mniej więcej 40 kliknięć! Oczywiście, gdybyśmy chcieli wrócić do Edge’a, to całość zajmie nam już zaledwie kilka sekund.
Zobacz: Programy do odinstalowywania aplikacji – co warto wybrać?
Użytkownicy dość szybko wpadli na rozwiązanie i stworzyli narzędzie EdgeDeflector. Jego działanie było wręcz banalnie proste – ustawialiśmy w nim wybraną przeglądarkę, a wszystkie linki, które miały spowodować otwarcie Microsoft Edge zostawały przekierowywane. Proste przyjemnie i skuteczne, prawda?
Najwidoczniej zbyt proste – najnowsza aktualizacja Windowsa 11 całkowicie blokuje działanie EdgeDeflectora. Oznacza to, że w niektórych przypadkach nie mamy już innego wyboru niż Microsoft Edge. W szczególności mowa tutaj o niektórych widżetach i wyszukiwarce systemowej w menu Start.
Konkurencja podniosła oczywiście głosy sprzeciwu i twierdzi, że takie działanie jest niczym innym jak nielegalnym monopolem. Mozilla zapowiedziała też, że wciąż będzie tworzyć narzędzia ułatwiające nam przejście na Firefoxa kilkoma kliknięciami.
Zobacz też:
Microsoft Edge ma już stabilną wersję na Linuxa
Windows 11 SE już oficjalnie! Microsoft stawia na szkoły i naukę
Windows 11 utrudni nam zmianę domyślnej przeglądarki