Tesla rozważa budowę własnej, prywatnej rafinerii litu. To odpowiedź na coraz większe problemy z dostawami i rosnącymi cenami.
Samochody elektryczne uchodzą za pojazdy znacznie bardziej ekologiczne od tradycyjnych modeli benzynowych. Jeśli weźmiemy pod uwagę cały cykl życia produktu, to z pewnością jest to stwierdzenie w 100% prawdziwe. Niemniej, do samej produkcji wciąż wymagane są rzadkie metale, których pozyskiwanie jest dość szkodliwe dla środowiska. Niestety, przy okazji są również bardzo drogie i coraz trudniej dostępne.
Prym wiedzie tutaj lit, który już w tym roku podrożał o ponad 120%. Zainteresowanie tym metalem jest coraz większe – wraz z wzrostem oferty samochodów elektrycznych rośnie przecież zapotrzebowanie. Złoża nie są jednak nieograniczone, a Chile, Boliwia i Argentyna posiadają aż 85% światowych rezerw.
Sprawdź: Auto na autostrady – najbezpieczniejsze modele
Samo to nie byłoby jeszcze jednak aż tak dużym problemem. Aby lit nadawał się do użytku konieczna jest jeszcze jego rafinacja. Tymczasem, aż 75% światowych rafinerii (licząc pod kątem wydajności) znajduje się w Chinach. Z punktu widzenia amerykańskich firm jest to olbrzymi problem.
Tesla wpadła zatem na dość osobliwy, ale przy tym niezwykle logiczny pomysł – stworzą własną rafinerię litu w Teksasie. Docelowo, kompleks miałby pokryć minimalnie wszystkie potrzeby tej firmy. Oczywiście, projekt jest jak na razie we wczesnej fazie rozwoju.
Ze strony Elona Muska wygląda to jednak na doskonały ruch. Tesla będzie mogła liczyć na olbrzymie dotacje od rządu USA, którzy promują bardzo mocno uniezależnianie się od Chin.
Zobacz też:
Huawei prezentuje pierwszy elektryczny samochód – Aito M5
Toyota kolejny raz mówi “Nie” samochodom elektrycznym
Tesla Model S Plaid osiągnęła 348 km/h… po zhackowaniu