• Ostatnia modyfikacja artykułu:4 lata temu

Republikańscy senatorowie zaatakowali we wtorek dyrektorów Facebooka i Twittera za coś, co określili “cenzurą prezydenta Trumpa i jego sojuszników” podczas wyborów USA. Z kolei Demokraci opłakiwali rozpowszechnianie dezinformacji w mediach społecznościowych.

Jack Dorsy (szef Twittera) i Mark Zuckerberg (szef Facebooka) bronili swoich praktyk moderowania treści na przesłuchaniu w Kongresie, po tym, gdy okazało się, że oba serwisy zablokowały artykuły z New York Post, które zawierały kontrowersyjne twierdzenia o synu Joe Bidena, wtedy jeszcze kandydata na przyszłego prezydenta USA.

Posunięcie to wywołało oburzenie wśród republikańskich parlamentarzystów, którzy oskarżają firmy o anty-konserwatywne nastawienie. Lindsey Graham, przewodniczący Komisji Sądowniczej, zapytał: “Próbuję ustalić, czy jeśli Twitter i Facebook nie są gazetami, to dlaczego mają kontrolę redakcyjną nad New York Post?”. Graham przyznał, że nie sądzi, aby artykuły z New York Post powinny zostać oznaczone jako dezinformacja lub wykluczane z dystrybucji. Dodajmy, że osoby odpowiedzialne za kampanię Bidena obalały tezy stawiane w tekście.

Zuckerberg i Dorsey przyznali, że firmy popełniły kilka błędów, ale głównie broniły swojej polityki na temat dezinformacji i fake newsów.

Warto dodać, że w czasie wyborów prezydenckich pojawiło się wiele informacji wprowadzających w błąd. Twitter odpowiednio oznaczył ponad 300 tys. wpisów, włącznie z tym, że Donald Trump twierdził, iż wygrał wybory.

Cienka granica

Media społecznościowe mają gigantyczny zasięg, a ludzie spędzają na nich mnóstwo czasu – więcej niż w serwisach informacyjnych i tradycyjnych mediach. Z tego powodu dowiadują się wielu informacji bezpośrednio z Facebooka czy Twittera, a te mogą i często wprowadzają w błąd. Dana osoba może przygotować treść, która wygląda jak wysokiej jakości artykuł, a następnie zamieścić go na platformie social mediowej i wypromować za pomocą reklam, docierając do setek tysięcy internautów.

Serwisy społecznościowe zdają sobie z tego sprawę i wiedzą, że powinny jakoś reagować. Zdarza się więc, że blokują niektóre treści, albo oznaczają je odpowiednimi ikonami lub przypisami, by internauci wiedzieli, że mogą one wprowadzać w błąd i zawierać nieprawdziwe dane.

Często jednak dochodzi do sytuacji, w której dana platforma albo niepotrzebnie coś usunęła (zdaniem większości), albo przeoczyła i pozostawiła online bez żadnej reakcji. W czasie przesłuchania senator Richard Blumenthal, demokrata, zapytał Zuckerberga na przykład o to, czy Facebook powinien zobowiązać się do usunięcia konta byłego doradcy Trumpa w Białym Domu, Steve’a Bannona, po tym gdy ten zasugerował “ścięcie głowy” w przypadku dwóch mężczyzn, którzy są wyższymi urzędnikami w Ameryce. Zuckerberg odmówił: “Senatorze, nie. Nie to sugerowałaby nasza polityka, jeśli chodzi o ten przypadek”.

Co ciekawe, Google zostało zwolnione z przesłuchania, ponieważ podobno dobrze poradziło sobie z moderowaniem treści w serwisie YouTube i nie było potrzeby, aby rozmawiać z prezesem YouTube’a czy Google’a. Ale to wcale nie oznacza, że nie ma podobnych problemów. Ostatnio wyciekł tej firmie 60-stronicowy dokument, zawierający strategię walki z Komisją Europejską. Prezes Google’a musiał wtedy przeprosić Komisję.

W przyszłości mają pojawić się nowe przepisy i regulacje, które sprawią, że serwisy społecznościowe będą musiały jeszcze ostrożniej moderować treści. Niezależni eksperci obawiają się, że z tego powodu zapanuje duża cenzura, bo media będą usuwać nawet trochę podejrzane materiały, aby minimalizować ryzyko i uniknąć kolejnych przesłuchań.

Źródło: Reuters.com

Oceń ten post