• Ostatnia modyfikacja artykułu:7 miesięcy temu

Macie wrażenie, że internet stał się mało ciekawym miejscem? Nie jesteście jedyni – teoria martwego internetu zdaje się urzeczywistniać na naszych oczach.

Od żartu, przez teorię spiskową do rzeczywistości.

Teoria martwego internetu to pogląd sugerujący, że stopniowo zmniejsza się wolność i różnorodność treści dostępnych w internecie, a przestrzeń online staje się coraz bardziej skoncentrowana wokół dominujących platform i treści. Według tej teorii, internet, który kiedyś był miejscem pełnym różnorodnych dyskusji i społeczności, zaczyna być coraz bardziej zdominowany przez wielkie korporacje, które kontrolują przepływ informacji i ograniczają dostęp do różnorodnych treści.

Co jednak ciekawe, na początku chodziło raczej o żart. W 2016 roku pojawił się tekst mówiący o tym, że internet się skończył i nie ma w nim już śladu działalności człowieka. Było to jednak raczej coś w rodzaju opowiadania sci-fi czy żartu. Szybko pojawiły się jednak teorie spiskowe mówiące o tym, że faktycznie coś jest na rzeczy i jakieś tajemnicze podmioty kontrolują całą treść w sieci.

To było jedna z tych teorii spiskowych, o których ciężko było się wypowiedzieć w 100% negatywnie. Było to raczej coś z rodzaju „Nie no, aż tak to nie, ale coś może być na rzeczy”. Jak się okazuje, teoria martwego internetu jest obecnie niemal rzeczywistością. Co poszło nie tak?

Telewizja zabiła radio, a social media zabiły fora

teoria martwego internetu

Ewolucja internetu przyniosła za sobą zmiany w sposobie, w jaki ludzie komunikują się i dzielą treściami online. Jednym z wyraźnych trendów jest wyparcie tradycyjnych forów internetowych przez platformy mediów społecznościowych. To właśnie jeden z elementów, które „zabiły” Internet. Kiedy chcieliśmy się czegoś dowiedzieć, szukaliśmy strony czy forum dyskusyjnego na ten temat. Robiliśmy to poprzez wyszukiwarkę. Następnie na samym forum łatwo było znaleźć interesujące nas tematy.

Tymczasem, zamiast forów od dawna mamy już grupy na Facebooku. Nie tylko są one nieindeksowane przez Google, ale cierpią przez fatalną wyszukiwarkę samego portalu. Sprawia to, że na tematycznych grupach w kółko wałkowane są te same pytania. Do tego algorytmy bardzo często utrudniają dostęp do informacji, a platforma sama uważa, że wie najlepiej czego potrzebują użytkownicy.

Teoria martwego internetu urzeczywistnia się na naszych oczach

Od botów, z miłością, dla botów

Facebook, liczne mało wartościowe strony, social media czy upadek forów to jednak elementy, które tylko pogarszają jakość internetu. Teoria martwego internetu urzeczywistnia się przez zupełnie inną rzecz – sztuczną inteligencję. Coraz sprawniejsze modele językowe są w stanie już tworzyć treści przypominające do złudzenia te pisane przez człowieka. Na każdej platformie widać już wpływ AI.

Spójrzmy najpierw na Facebooka. W proponowanych postach znajdziemy dziesiątki tysięcy stron, postujących grafiki tworzone przez AI. W dodatku grafiki nieprawdopodobnie wręcz nieudolne, które odrzucają na pierwszy rzut oka. Tymczasem, pod każdym postem są tysiące „lajków” i komentarzy. Czy ludzie to idioci? Może niektórzy, ale znaczna część komentarzy to boty. Bot opublikował post, AI stworzyło obraz a następnie AI tworzy komentarze pod obrazem pisane z profilów ze zdjęciami ludzi tworzonymi przez AI. A my możemy oglądać ten smutny spektakl.

Na Twitterze jest jeszcze gorzej. Boty to podobno już ponad 5% użytkowników. Tyle, że to liczby oficjalne, rzeczywiście nie zdziwiłoby mnie nawet 50%. Dodatkowo, człowiek napisze posta na tydzień, może dwa posty. Bot może zgrabnie pisać posty co kilka minut – zalew treści jest olbrzymi. Nawet konta ze znaczkiem wiarygodności potrafią wprost napisać „Przepraszam, nie mogę wygenerować odpowiedzi na twoje zapytanie”.

Ostatni bastion, czyli Google też już upada. Pod najpopularniejszymi hasłami znajdziemy wyniki tworzone przez ChatGPT. Sztuczna inteligencja doskonale wie jak działa SEO i takie treści są proste do pozycjonowania. Wpiszcie hasło „regenerate response” i wejdźcie w zakładkę „wiadomości”. Możecie się mocno zdziwić jak wiele treści jest tworzonych przez AI. I jak leniwie nie wycinają tego magicznego hasła.

Już parę lat temu problemem było SEO, clickbaity i dziennikarze piszący treści dla algorytmów a nie dla człowieka. Teraz jest gorzej – robi to AI. I co ciekawe czyta to też AI. I jeszcze się na tym nawet uczy. To dopiero botcepcja.

Wszystkie bastiony upadają

teoria martwego internetu

Sztuczna inteligencja osiągnęła zdumiewającą zdolność do generowania różnorodnych treści multimedialnych, w tym obrazów i dźwięków, które wydają się być niemalże autentyczne. Kiedy OpenAI czy Google pokazywały swoje możliwości każdy bił na alarm i bał się tzw. deepfake, czyli wideo z politykami czy celebrytami mającymi udawać prawdziwe. Problem leżał jednak gdzieś indziej.

Coraz więcej materiałów wideo na platformach takich jak YouTube i TikTok jest w całości produkowanych przez algorytmy sztucznej inteligencji. Od krótkich filmików animowanych po bardziej zaawansowane produkcje z narracją czy muzyką, zalew treści tworzonych przez AI jest olbrzymi. Nie tylko nie możemy już ufać temu co czytamy – nie możemy już ufać temu co słyszymy i widzimy.

Zobacz też:
Prompt engineering – co to jest? Czy to zawód przyszłości?
Jak rozpoznać tekst napisany przez sztuczną inteligencję?

Oceń ten post