• Ostatnia modyfikacja artykułu:1 rok temu

Ford musiał przełożyć dostawy swoich nowych elektrycznych modeli Mach-E. Klienci dostaną jednak pewnego rodzaju wynagrodzenie.

O tym, że pandemia COVID-19 dość mocno wstrząsnęła rynkiem elektronicznym wie już chyba każdy. Ze względu na lockdown znaczna część fabryk przestała pracować. Dodatkowo, pojawiły się poważne problemy z ciągłością dostaw. Wszystko to połączone ze sobą spowodowało załamanie – producentom zaczęło brakować części do produkcji swoich urządzeń.

Rynek motoryzacyjny nie jest tutaj żadnym wyjątkiem. Dzisiejsze samochody to przecież w dużej mierze urządzenia elektroniczne. Najbardziej dotknięte zostały oczywiście pojazdy elektryczne – niedobór części był bardzo poważny i zmusił firmy do znacznego ograniczenia ich produkcji.

Zobacz: Samochód z automatem – jak należy nim jeździć?

Niestety, Ford również nie uniknął tego problemu. Dostawy ich najnowszego elektrycznego samochodu, czyli Mach-E zostały opóźnione. Klienci otrzymają swoje zakupione modele najwcześniej 6 tygodni po planowanej dacie dostawy. Jak nietrudno się domyślić, są dość oburzeni tą decyzją a zadośćuczynienie zaproponowane przez Forda pozostawia wiele do życzenia.

Wszyscy klienci, którzy nie dostaną swojego Mach-E na czas otrzymają po prostu darmowe 250 kWh energii dostępnej na stacjach ładowania. Z jednej strony, 250 kilowatogodzin brzmi jak naprawdę świetna oferta, jeśli przełożymy to na zasięg to sprawa nie wygląda już aż tak kolorowo. To po prostu około 1200 km. Niezbyt dobra oferta za opóźnienie o ponad 6 tygodni, prawda?

Ciężko jednak do końca winić tutaj Forda, bo opóźnienie nie powstało wcale aż tak mocno z ich winy. Mach-E wymaga bardzo specyficznych chipów, z którymi nie wyrobił się zewnętrzny producent.

Zobacz też:
General Motors pozywa Forda – poszło o nazwę autopilota
Ford stworzył perfumy o zapachu benzyny do aut elektrycznych
Ford F-150 Lightning sprzedaje się świetnie. Jednak nie tak dobrze jak Tesla Cybertruck

Oceń ten post